
"Prawda jest jak tlen, otrzymasz zbyt wiele i się rozchorujesz."
Otworzyłem oczy, byłem u siebie. Cicho odetchnąłem z ulgą, lecz pożałowałem tego. Ból ogarną całe moje ciało. Energia, która na początku mnie nawiedziła, odeszła. Bolały mnie całe plecy. Co się stało? Nic nie pamiętam. Przymknąłem oczy, czując nową falę bólu. Chyba nie mogę się ruszać... chwila!
- Gdzie Ji?! Gdzie ona...? Auć... - Syknąłem, gdy podniosłem się do siadu. Niemal od razu upadłem znowu na moje łóżko. W głowie miałem nieprzyjemne myśli związane z brakiem Park obok. A co jeśli coś się jej stało? Albo gorzej uciekła!
- Nie ruszaj się, szefie! Bo ci szwy pękną a sam je robiłem! - Krzyknął na mnie Yoo. Był wyraźnie czymś zdenerwowany. Mimo wszystko nie pytałem o co chodzi, ponieważ to jego życie i jego sprawa. Poza tym na pewno zaraz mi to powie. Znam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że zaraz wybuchnie niemal jak bomba atomowa! Tylko obliczać 5...4...3...2...1!
- I co my teraz zrobimy?! Huh?! Prawie cię zabili! A ty nieprzytomny pieprzysz coś o Jiyeon! Słuchaj, szefie, my tak długo nie damy rady! Ten nowy gang jest dobry albo inaczej... ten nowy gang ma nas w garści! I co my mamy dalej robić?! Nie pomyślałeś o tym, prawda?! - Krzyczał jak opętany. Zresztą jego obawy da się zrozumieć. Jest młody i boi się tego wszystkiego. Jak mam być szczery ja też się tego obawiałem, zanim zgodziłem się nimi kierować. Mimo to łatwo zniszczyć tych naszych "lśniących"... trzeba tylko znaleźć ich słabe strony!
- Coś wymyślę, nie martw się. Poza tym zmarszczek dostaniesz. - Odparłem znudzonym głosem.
- To poważne! - Wykrzyczał przejęty.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - Mruknąłem, machając na niego ręką. Ze mną nie zginie, znaczy puki żyję. Będę bronił swoich ludzi i moją ukochaną. Nie wygrali wojny tylko bijatykę. Daleko jeszcze do zakończenia tej sprawy. Nie dam się tak łatwo. Wojna dopiero nadejdzie, ale nie objedzie się bez ofiar. Nie na tym świecie. Nie ze mną. Jeszcze nie znają mojej prawdziwiej natury. Nie znają mojej ciemnej strony, jednak chętnie im ją pokażę. Nie dam manipulować swoją grupą, ja nie z takich. - Przyprowadź tu Yeon, proszę. - Powiedziałem do chłopaka.
- Nie, mamy teraz wymyślić plan! - Warknął w moją stronę.
- Ach, jesteś nudny. A więc przyprowadź mi Kelly, ona nam może pomóc. - Rzekłem, ignorując fakty, które mogą się źle skończyć. Moja znajomość z Simson... była burzliwa, oczywiście były również momenty, w których czułem wyjątkowo. Jednak to wszystko tylko wspomnienia. Dobre chwile można zachować na zawsze, ale złe... trzeba wymazać z pamięci. Ja tak robię i robić będę. To jest najlepsze wyjście.
- Ale...
- Już! - Krzyknąłem, marszcząc groźnie brwi. Chłopak, wręcz wybiegł z mojej sypialni. Prawdę czas poznać... Tylko czy ona uratuję moją duszę? Czy załatwi mnie całkowicie? Dlaczego musiałem wybrać takie życie? Mogłem normalnie poderwać Ji, oświadczyć się jej i założyć z nią rodzinę, a nie iść po trupach. Jednego nie żałuję. Nie żałuję, że poznałem tak wiernych chłopaków, nie żałuję rozmów, które przeprowadziłem z Ji. Reszta to moje nie powodzenie.
- Puści mnie, chuju! - Do moich uszu dobiegł piskliwy głosik. Dla niektórych słodki dziewczęcy, pełen uroku głos, pięknej kobiety. Dla mnie to koszmar. Do tej pory nie rozumiem jak go wytrzymywałem całe dnie.
- Dobrze, Jae. Teraz idź sobie. - Rozkazałem posyłając mu znaczące spojrzenie, gdy otwierał usta. - Miło cię znowu widzieć, Kelly. - Powiedziałem, gdy drzwi zamknęły się za chłopakiem.
- Mogłam się spodziewać, że to ty! - Krzyknęła wkurzona.
- No właśnie, dziwię się, że się nie zorientowałaś. - Zaśmiałem się cicho.
- Czego chcesz?
- Prawdy. - Wzruszyłem ramionami, zapominając o bólu, który dał o sobie znać.
- Ładnie cię załatwili, nie ma co. - Mruknęła rozbawiona. Z irytacją wywróciłem oczami, na co szatynka uśmiechnęła się tryumfalnie. Nic się nie zmieniła, no może trochę wyładniała, schudła, jednak w środku dalej jest idiotką. To się nie zmieni.
- Zamknij się. Powiedź mi co wiesz, a dam ci spokój i cię wypuszczę! - Warknąłem na nią. Widziałem jej wredny uśmieszek. Jednak zignorowałem go. Ona jest największą żmiją na świecie.
- Oj, Daehyunnie, nie wkurzaj się! Już ci wszystko powiem! - Pisnęła rozbawiona. Nie żałuję, że ją rzuciłem. To chyba była najmądrzejsza decyzja jaką podjąłem!
- Słuchaj powiesz mi to co wiesz i już się nie zobaczymy. -Obiecałem oczekując odpowiedzi, która mnie zadowoli.
- Dobra. Pamiętnik twojej mamy jest schowany w waszym starym domu. Opisała tam swoje całe życie. Jednak ostatnia kartka była wyrwana, przerwana w połowie i nie wiadomo, co ona kryła, zapewne coś ważnego. Nie pamiętam za dobrze, w którym schowku jest ten zeszyt, ale już mogę ci powiedzieć, że historia twojej matki nie za dobrego zakończenia. Ona zostało przez kogoś napisane. Nawet rozmawiałam o tym z moim chłopakiem, który zajmuję się psychologią. Powiedział, że to wszystko składa się w całości, ale dalej nie wiem o co chodzi, więc nie pytaj. - Na koniec wypowiedź wzruszyła ramionami. Dała pamiętnik mojej mamy do przeczytania obcemu facetowi?! Kurwa, co za idiotka!
- Kim jest ten "psycholog"? - Spytałem robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Matt Saw... a co? - O mój Boże! To ten z tego... ale.... co za debilka! Czy ona zdaję sobie sprawę z tego co zrobiła? Właśnie skazała nas jak i siebie samą na śmierć z rąk jakiegoś idioty! A ponoć blondynki są głupie!
- Kurwa... Twój nowy facet jest przywódcą nowego gangu, idiotko! - Krzyknąłem wkurzony, już nawet nie czułem bólu pleców.
- Co?... - Mruknęła, łapiąc się za głowę. - Nie kochał mnie... - Widziałem jak w jej oczach zbierają się łzy. Nie zrobiłem nic, tylko czekałem na ciąg dalszy zdarzeń. Szatynka padła na kolanach zanosząc się płaczem. Nagle zrobiło mi się jej przykro, ale to wszystko przez jej głupotę!
- Nie płacz mam pomysł jak go sprowokować. - Powiedziałem nagle. Dziewczyna podniosła na mnie swój zapłakany wzrok. Czekając na dalszą części mojej wypowiedź. - Udamy, że jesteś z Zelo parą. Potem naszykujemy na niego poważną pułapkę. W nienawiści człowiek traci swój spokój i jasności umysłu. Można go tym załatwić. - Dokończyłem nie patrząc na jej twarz. Mój wzrok spoczął na ścienię.
- Da to coś? - Zapytała , wstając.
- Można spróbować. Zelo na pewno się zgodzi. - Machnąłem ręką na to wszystko. Ten dzień zapowiada się na bardzo ciężki.
- Kim jest ten "psycholog"? - Spytałem robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Matt Saw... a co? - O mój Boże! To ten z tego... ale.... co za debilka! Czy ona zdaję sobie sprawę z tego co zrobiła? Właśnie skazała nas jak i siebie samą na śmierć z rąk jakiegoś idioty! A ponoć blondynki są głupie!
- Kurwa... Twój nowy facet jest przywódcą nowego gangu, idiotko! - Krzyknąłem wkurzony, już nawet nie czułem bólu pleców.
- Co?... - Mruknęła, łapiąc się za głowę. - Nie kochał mnie... - Widziałem jak w jej oczach zbierają się łzy. Nie zrobiłem nic, tylko czekałem na ciąg dalszy zdarzeń. Szatynka padła na kolanach zanosząc się płaczem. Nagle zrobiło mi się jej przykro, ale to wszystko przez jej głupotę!
- Nie płacz mam pomysł jak go sprowokować. - Powiedziałem nagle. Dziewczyna podniosła na mnie swój zapłakany wzrok. Czekając na dalszą części mojej wypowiedź. - Udamy, że jesteś z Zelo parą. Potem naszykujemy na niego poważną pułapkę. W nienawiści człowiek traci swój spokój i jasności umysłu. Można go tym załatwić. - Dokończyłem nie patrząc na jej twarz. Mój wzrok spoczął na ścienię.
- Da to coś? - Zapytała , wstając.
- Można spróbować. Zelo na pewno się zgodzi. - Machnąłem ręką na to wszystko. Ten dzień zapowiada się na bardzo ciężki.
"Czasami chciwości nas zabija."
- Sulli, kochanie! Wiem co zrobić! - Krzyknął mój mąż. Od kilku dni chcemy pozbyć się jakichkolwiek śladów po naszej córce. To my musimy zdobyć te pieniądze! Moja matka od dnia jej urodzenia odkłada na jej studia, a mnie nic nie zostawia! Tak nie może być, to są moje pieniądze! A teraz, gdy Ji gdzieś zniknęła jest świetna okazji, by zgarnąć te pieniądze i uciec! Nie mogę, przecież żyć w biedzie. To nie sprawiedliwe, by było!
- Słucham, słonko. - Odpowiedziałam, przegryzając dolną wargę.
- Możemy tam pojechać, powiedzieć o śmierć Lucy i wziąć kasę. W końcu... nasza "córka" nie wie o kwocie jaką zostawiła dla niego babcia, nieprawdaż? - Zaśmiał się cicho. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech. Kocham jego plany, bo zazwyczaj wypalają. Teraz na pewno też tak będzie.
- Kocham cię. - Wyznałam, uśmiechając się lekko.
- Ja ciebie też. - Odpowiedział ujmując moje usta w swoje. Kocham sposób w jaki mnie całuję. Czuję wtedy dziwne ciepło....

"To,że ktoś cię kiedyś skrzywdził,że ukochany zawiódł,że przyjaciel zdradził nie jest powodem by pakować z góry każdą napotkaną istotę do jednego worka z nimi.
Albowiem nigdy nie wiadomo czy jutro na rogu ulicy nie spotkasz anioła który jednym spojrzeniem mógłby odmienić twoje życie i ofiarować miłość."
- Chodź. - Rozkazał chłopak, który wcześniej ze mną rozmawiał. Podniosłam swoją zapłakaną twarz na niego. Uśmiechnął się lekko w moją stronę. - Wiesz, że jesteś pierwszą osobą, która roztopiła lód w sercu DaeHyuna? Rzecz jasna on się do tego nie przyzna, ponieważ męska duma mu na to nie pozwala, jednak to widać. Powinnaś być radosna, ty dokonałaś cudu. Stałaś się aniołem, którego tak bardzo potrzebował. Nie zniszcz go... wiele już przeżył. - Dodał odwracając się do mnie plecami. Szybko wstałam z łóżka i ruszyłam za chłopakiem. Po drodze zauważyłam, że zmierzamy do sypialni poszkodowanego. Westchnęłam ciężko, myśląc nad tym co powinnam powiedzieć albo czy w ogóle będę mogła.
Cichutko podeszłam do łóżka słodko śpiącego chłopaka. Opuszkami palców przejechałam po jego klatce piersiowej. Cała była w bandażu. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Wszystko będzie dobrze... zobaczysz, DaeHyunnie. - Szepnęłam, urealniając jedną łzę, która swobodnie spłynęła po moim policzku. - Postaram się, byś był szczęśliwy. - Dodałam, łącząc nasze dłonie w jedności. Pasowały do siebie idealnie.
- Yeon, dziękuję, że jesteś. - Odezwał się słabym głosem. Powoli otworzył oczy i mocniej ścisnął moją dłoni.
- Nie dziękuj. - Odparłam z lekkim uśmiechem.
- Jesteś jak anioł, który mnie ocalił od zła. Uratowałaś moją duszę. - Podniósł swoje dłonie na wysokość mojej twarzy. Palcami podniósł kąciki moich ust do góry. Mimowolnie parsknęłam. - Tak wyglądasz lepiej.
- Dziękuję...
Od Autorki: Siema, rozdział napisałam w krótkim czasie, więc mam nadzieję, że się spodoba!
A zrobiłam nową zakładkę bloga, więc zapraszam do sprawdzenia jej xD
A chce was poinformować, że zbliżamy się do końca tego opowiadania.... ale spokojnie będzie nowe na tym blogu opowiadanie tyle że z innymi bohaterami... i ogólnie inne.,..
Zapraszam do komentowania!
No i za taką przerwę przepraszam ale internetu nie miałam xD
Swieta część jak zawsze :))) ja chce już kolejny rozdział ,fajnie że będzie nowe opowiadanie czekam na nowe rozdziały :) pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową część :))
OdpowiedzUsuńhttp://miloscjestzawszesilna.blogspot.com/
Weny życzę
Jejciu! to jest cudowne (zresztą jak zawsze ^^) Czekam na kolejne rozdziały. Opowiadanie no po prostu cud miód i malinki...Z każdym kolejnym rozdziałem piszesz co raz lepiej i wprawiasz mnie w zachwyt. Jak można pisać tak pięknie?
OdpowiedzUsuńJa z tego miejsca mogę życzyć tylko i wyłącznie więcej weny.
~Pozdrawiam...
PS. Zapraszam do siebie ^.^
http://unfinished-unsaid-unsaved.blogspot.com/